top of page
Compressed IMG_4201 (1).JPG

Żeglarski Blog

Środkowa Dalmacja i Park Narodowy Kornati na pokładzie jachtu Elan 45

Rejsy startujące z Zadaru mają w sobie coś wyjątkowego. To port, do którego wraca się z przyjemnością, nie tylko ze względu na jego klimat, ale i na logistyczną wygodę. Lotnisko jest zaledwie kilkanaście minut drogi od mariny, więc już po krótkiej podróży autobusem czy taksówką można znaleźć się na pokładzie i poczuć zapach morza. Nasz rejs rozpoczął się w lipcu, w dzień, gdy Iga Świątek wygrywała Wimbledon, symboliczny i szczęśliwy początek tygodnia na wodzie.


ree

Załoga dojechała chwilę po mnie, kiedy jacht był już odebrany od armatora SunTourist, z którym współpracujemy. Tym razem pływaliśmy na Elanie Impression 45 — jednostce, którą bardzo lubię za jej zrównoważone prowadzenie i solidną konstrukcję. Na pokładzie mieliśmy pełno listwowego grota, panele słoneczne, które zapewniały nam niezależność energetyczną, oraz wygodne siedziska na rufie — idealne miejsce, by podziwiać fale i zachody słońca. Po krótkim szkoleniu z bezpieczeństwa i obsługi jachtu ruszyliśmy w pierwszy przelot, kierując się ku północnemu krańcowi wyspy Ugljan. Tam, w spokojnej zatoce, rzuciliśmy kotwicę, wskoczyliśmy do turkusowej wody i patrząc na zachód słońca, oficjalnie rozpoczęliśmy naszą chorwacką przygodę.


ree

Następnego dnia popłynęliśmy w stronę wyspy Molat — mojej ulubionej w północnej Dalmacji. Wody były w tym roku chłodniejsze niż zwykle, bo wiosna nie należała do najcieplejszych, ale przejrzystość i kolory morza jak zawsze zachwycały. Po zacumowaniu w jednej z zatok Molatu, stanęliśmy na kotwicy z cumami do brzegu i ruszyliśmy pontonem do miejscowości Molat. Dzień zakończyliśmy wspólną kolacją nad wodą i rozmowami o planach na kolejne dni.

Rankiem odbiliśmy w stronę północnych rejonów Długiego Otoku, by odwiedzić miejsce zatonięcia wraku z lat 80. To kilkudziesięciometrowa jednostka, która od lat stanowi jedną z największych atrakcji snorkelingowych w tej części Adriatyku. Rzuciliśmy kotwicę nieopodal i spędziliśmy przedpołudnie, eksplorując to miejsce pod wodą. Pogoda dopisała, a lekki wschodni wiatr pozwalał na spokojny postój.

ree

Po południu przenieśliśmy się nieco niżej, do Zatoki Pantera. To jedno z moich ulubionych miejsc w całej Chorwacji — spokojne, szerokie, z widokiem na charakterystyczną latarnię morską, Veli Rat. Z jej szczytu rozciąga się panorama, która o wschodzie i zachodzie zapiera dech w piersiach.

Kolejnego dnia skierowaliśmy się w dół wyspy, do portu Sali. Tam uzupełniliśmy zapasy, kupiliśmy bilety wstępu do Parku Narodowego Kornati i zrobiliśmy obowiązkowy przystanek na kawę i lody — klasyczny rytuał każdego żeglarza odwiedzającego chorwacki port. Po krótkim postoju ruszyliśmy dalej, przez wąskie przejście między Parkiem Krajobrazowym Telašćica a Kornatem. To miejsce zawsze budzi emocje — oznaczone czerwonymi i zielonymi bojami, z wąskim przesmykiem, przez który przejście wymaga precyzji i skupienia.

Wieczorem znaleźliśmy spokojną zatokę w samym sercu Kornatów. Słońce chowało się za horyzont, a my staliśmy na kotwicy w zupełnej ciszy. Wspiąłem się wtedy na wzgórze, żeby złapać zasięg i dokończyć kilka rezerwacji kolejnych jachtów. Widok z góry, spokojne morze, pomarańczowe światło dnia i zapach śródziemnomorskich ziół, sprawił, że praca w takich warunkach była czystą przyjemnością, jednocześnie kompletną abstrakcją.


ree

Park Narodowy Kornati to jedno z najbardziej niezwykłych miejsc na całym Adriatyku. Archipelag składa się z ponad 80 wysp, wysepek i skał, które rozrzucone są po turkusowym morzu niczym kamienie po pustyni. Surowe, niemal księżycowe krajobrazy kontrastują z intensywnym błękitem wody, tworząc widok, który trudno porównać z jakimkolwiek innym miejscem w Europie.

Choć dziś Kornati wydają się bezludne, przez stulecia były wykorzystywane przez pasterzy i rybaków z sąsiednich wysp. Do dziś można zobaczyć kamienne murki (suhozidy), które niegdyś dzieliły pastwiska, oraz małe kamienne domki, w których ludzie chronili się przed słońcem i wiatrem.

To, co najbardziej fascynuje w Kornatach, to ich cisza. Kiedy jacht staje na kotwicy w jednej z licznych zatok, dźwiękiem staje się jedynie wiatr, lekkie pluskanie wody i dzwonki kóz niosące się z odległej wyspy. Kornati mają w sobie coś z medytacji — są miejscem, w którym czas zwalnia.

ree

Następnego dnia kontynuowaliśmy żeglugę przez Park Narodowy Kornati. Po drodze trafiliśmy na ruiny, które z pozoru wyglądały jak starożytne, a w rzeczywistości były pozostałością po planie filmowym. Chorwacki lipiec przyniósł nam idealne warunki — stały wiatr i spokojne morze. Żeglowaliśmy powoli, ciesząc się każdą milą.

Na wyspie Žut zatrzymaliśmy się w jednej z urokliwych zatoczek. Tam, przy nadmorskiej konobie, spędziliśmy wieczór, jedząc kolację z widokiem na zachodzące słońce. Takie miejsca są esencją chorwackiego żeglowania — ukryte wśród skał, dostępne tylko od strony morza, z atmosferą, której nie da się podrobić. Również z cenami tak wygórowanymi, że trudno jest je przebić. 

Ostatnie dni rejsu upłynęły nam spokojnie. Płynęliśmy przez Iž oraz Ravę. Obie wyspy znane z małych wsi, z miejscem tylko dla kilku jachtów oraz z garścią restauracji z kuchnią Dalmacji. 

Na koniec zatoczyliśmy pętlę wokół Ugljanu i wróciliśmy do Zadaru. Po tygodniu żeglugi zakończyliśmy rejs dokładnie tam, skąd wyruszyliśmy — z wiatrem w żaglach i poczuciem dobrze spędzonego czasu. To był rejs pełen słońca, dobrej pogody i prawdziwego żeglarskiego ducha, dokładnie taki, jaki powinien być środek lata w Chorwacji.

 
 

Zainspirowany? Chcesz dowiedzieć się więcej?
 

lub zadzwoń +48 510 107 997

bottom of page